O nas

Katarzyna Kaźmierczak
Drogę do siebie rozpoczęłam w momencie zatrzymania, była moim stoperem choroba, po pół roku poszukiwań otrzymałam diagnozę; Systemic lupus erythematosus i informacje od lekarza : teraz niech się pani wydaje że panią leczę. Tak, to nie żart, to po prostu szczerość za która dziś jestem bardzo wdzięczna, wzięłam odpowiedzialność za siebie w swoje ręce, oczywiście po fazie obowiązkowego buntu, dlaczego Ja ? Teraz z perspektywy ogromu pracy nad sobą czy dla siebie i dojścia to tego momentu życia, wiem i czuję że wszystko dzieje się dla naszego najwyższego dobra i najwyższej korzyści. Narzędzia do pracy które mnie wspierają są dziś bardzo szeroko dostępne, ale ponad dwadzieścia lat temu mało kto o nich słyszał, regres który wtedy odbyłam dał mi szereg odpowiedzi, zrozumienia i w dalszej konsekwencji akceptacji, ale to oddech był tym pierwszym krokiem do świadomości siebie i wyartykułowania wewnętrznej prawdy o sobie, jak mocno skrywanej, wstydliwej i raniącej. Rana odrzucenia i braku zrozumienia jako innej pod wieloma względami istoty do dziś mnie „ łapie „ na autopilocie reakcji, ale dziś mam sposoby do zauważenia schematu i mam wybór wejścia w równowagę, równie szybko jak reakcja z podświadomości. Late te nauczyły mnie konsekwencji gdy z determinacją rano wstawałam na jogę , oddechy, medytację; wiary w niemożliwe, niemożliwe istnieje tylko w głowie, nie ma rzeczy niemożliwych. Lata te nauczyły mnie wiary że wszyscy jesteśmy wyposażeni w wewnętrzna aptekę i tylko od nas zależy czy i jak ją uruchomimy, każdy jest jedyny, niepowtarzalny i każdy znajdzie swoją nietuzinkowa drogę do siebie, wiem o tym nie tylko z własnego podwórka, wiem o tym od Was, od tych którzy podążyli za sygnałem duszy, bo strata, choroba, zdrada czy inne „ złe” okoliczności naszego życia to tylko wołania duszy o uwagę, wołanie duszy o powrót do siebie do swojego jestestwa, swojej wewnętrznej prawdy.
Karolina Szatna
Moja historia pracy z poprzednimi wcieleniami zaczęła się bardzo spontanicznie, poprzez pamięć karmiczną. Patrząc na to doświadczenie z perspektywy ponad 20 lat rozumiem co się wtedy wydarzyło, jednak jako 17 latka doświadczająca spontanicznego przebudzenia i wspomnienia z poprzedniego wcielenia, czułam się ogromnie wyalienowana, co pogłębiało tylko ranę odrzucenia. I to właśnie ta rana i schemat ucieczki popychała mnie do poszukiwania lekarstwa, dociekania i eksplorowania.
Pamiętam ten okres jako bardzo kręty, w zagubieniu i przebodźcowaniu najróżniejszymi konceptami, bez dostępu do literatury, z brakiem znajomości języków obcych, zdobywając zdawkowe informacje z książek i wykładów na które mogłam się wtedy dostać. Na kilka – kilkanaście lat później moje życie poświęciłam wpasowywaniu się, a ten obszar zamknęłam w miejscu które wtedy nazywałam „wewnętrznym ogrodem”. Pielęgnowanym przeze mnie sporadycznie, w pewnych okresach trochę zapuszczony i raczej samotny.
Dopiero w momencie kiedy życie fizyczne, mój stan emocjonalno psychiczny zaczął się sypać, kiedy przez moje ciało zostałam zepchnięta pod mur depresji i wypalenia zawodowego, po eksploracji wszystkich innych dróg ratunku, została mi tylko ta by otworzyć drzwi mojego wewnętrznego ogrodu i pozwolić mu wreszcie bujnie rozrosnąć się dookoła. Kiedy podarowałam sobie wolności i przestałam się kontrolować, nagle osoby, szkolenia, książki, webinary zaczęły same stawać na mojej drodze a ja miałam wrażenie że jestem prowadzona w kierunku w którym powinnam iść. Moja droga zmiany życia, kariery zaczęła się od fascynacji pracą z drugim człowiekiem poprzez pracę z ciałem. Zdobywałam więc wiedzę najpierw z zakresu masażu terapeutycznego, energetycznego, refleksologii, a potem trafiłam na ścieżkę pracy z energią metodą Yanna Lipnick’a; francuskiego bioenergoterapeuty którą później zgłębiałam poznając techniki szamańskie, pogłębiając pracę z ciałem koncentrując się na części somatycznej oraz emocjach.
Ale przede wszystkim we wszystkim to co przez te wszystkie lata robiłam w swojej podróży to szukałam lekarstwa na własną chorobę duszy, to co wydarzyło się po drodze to nie tylko wielowymiarowe uzdrowienie i transformacja moja ale też całego rodu, jakże odważnego rodu, którego jestem częścią i stoję w pełni swojej mocy. I podróż moja wcale nie chyli się ku końcowi, a jest dopiero początkiem…
